poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Farma krokodyli i Waterberg

Krótko mówiąc wracamy, powoli, ale jednak. Po drodze jeszcze farma krokodyli. Tak, tak hoduje się je tu tak jak u nas niegdyś lisy. Potem robi się z nich paski, torebki, a nawet steki i żeberka. Część z nich to zwierzęta stricte hodowlane, które urodziły się w niewoli, ale część została przywieziona z północy kraju i żyła kiedyś na wolności. Te hodowlane dożywają wieku 4 lat. Tak jak u nas świnie czy krowy. 

Potem pojechaliśmy na nocleg pod Waterberg. To pięknie wybarwione skały, z których (podobno, bo przyjechaliśmy za późno, żeby to zobaczyć na własne oczy) roztacza się rozległy widok. 





Znajdują się też tam groby niemieckich żołnierzy. Podkreślam, tylko niemieckich. Jak się okazuje tutaj rozbito powstańców Herero i Nama, którzy sprzeciwili się budowie kolei. Po tej bitwie nie było układów. Dowódca ściągniętego specjalnie z Niemiec korpusu ekspedycyjnego Lothar von Trothe obiecał ostateczne rozwiązanie problemu. Dlatego zagonił Hererów i Nama, którzy przeżyli na pustynie Omaheke, zatruł źródła wody i kazał strzelać do każdego, który chciał wrócić z pustyni. W ten sposób Niemcy do 1907 r. zagłodzili 80 % populacji Herero i 50 % Nama. Zresztą to właśnie tutaj w swojej kolonii, na długo przed Europą, Niemcy organizowali pierwsze obozy koncentracyjne i prowadzili eksperymenty na ludziach dotyczące rasy.
No cóż, tak ponura historia, ale prawdziwa. Co najdziwniejsze dla mnie, do dziś na Waterbergu są tylko groby Niemców, nie ma ani słowa o Herero czy Na ma, a przecież to niepodległy kraj rządzony przez ich potomków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz