Weekend majowy. Wszyscy już od dawna o nim myśleli, planowali. Planowaliśmy i my. Wyjątkowo w tym roku, bo zazwyczaj zostajemy w domu, żeby uniknąć tłoku panującego wszędzie. Tym właśnie się kierując postanowiliśmy pojechać w tym roku w austriackie Alpy, w okolice Grossglocknera, do miejscowości Heiligenblut.
Großglockner
Najwyższy szczyt Austrii o wysokości 3798 m n.p.m. Znajduje się w Wysokich Taurach, jest częścią Alp Centralnych. Wznosi się ponad lodowcem Pasterze. Na charakterystyczny kształt szczytu (przypomina on piramidę, wg Wikipedii, bo mnie raczej pierś, ale może to jest politycznie niepoprawne) składają się dwa wierzchołki – Großglockner oraz Kleinglockner. Na szczycie znajduje się krzyż o masie 350 kg, zwany cesarskim (Kaiserkreuz). Ustawiony został w 25. rocznicę ślubu Franiszka Józefa I z Elżbietą Wittelsbach (Sissi). Krzyż wniesiony został na szczyt w częściach i tam zmontowany. (Skąd my to znamy?).
Wiele razy byliśmy w okolicy, ale zimą na nartach. W okolicy (raczej szeroko pojętej czyli skala ok 100 km) jest Brunico, Bad Gastein czy Dachstein.
Miejscowość Heiligenblut jest położona tak:
Jest obecnie bazą wypadkową dla udających się na Grossglockner, ale jest także malowniczą miejscowością położoną, jak widać powyżej u stóp tej góry.
Charakterystyczna dla tutejszego krajobrazu jest wieża kościoła pod wezwaniem Św. Wincenta. Nazwa miejscowości to w wolnym tłumaczeniu święta krew. Próbowałam zgłębić tajemnicę jej pochodzenia, Jedną z wersji opisałam poniżej, druga jest taka, że pewna kobieta znalazła podzieloną na pół hostię, z której płynęła krew i zaniosła ją do kościoła. To wersja cudowna, ta niżej wydaje się mieć historycznie większe niezadnienie biorąc pod uwagę ówczesną rolę Konstantynopola jako kopalni bądź, jak wolą niektórzy, fabryki relikwii. Tak czy inaczej tutejszy kościół oprócz malowniczego położenia jest też celem pielgrzymek z uwagi na relikwie tj flakonik z krwią Chrystusa znajdującą się w tabernakulum. W kościele znajduje się także pamiątkowa tablica z nazwiskami tych, którzy z próby zdobycia Glossglocknera nie wrócili.
Mieliśmy więc nadzieję zobaczyć obrazki rodem z reklam "Milki" czyli słoneczko, łąki, krowy (no niekoniecznie może fioletowe) i świstaki, które jak wiadomo zawijają w te sreberka.
A tu taki pogodowy żarcik, że dzień przed naszym wyjazdem dostaliśmy sms-a od naszych przyszłych, austriackich gospodarzy,że spadł śnieg. Specjalnie nas to nie zdziwiło, bo w tym czasie w Polsce też spadł śnieg, chociaż nie mieszkamy w górach, ale za to bardziej na północ.Cała więc moja nadzieja, że tym razem zobaczę Alpy bez śniegu, spełzła na niczym, a i plany co będziemy robić i jakie trzeba zabrać rzeczy uległy zasadniczym zmianom. Zamiast kremów z filtrem i czapek z daszkiem, zimowe kurtki, czapki itp.
Zamieszkaliśmy w Apriach, ok 6 km od Heiligenblut, na wysokości 1400 m.
fot. Marcin Gierszner |
Jak dla mnie już widok z okna wynagrodził mi trudy 9 godzinnej podróży.
Krajobraz wokoło sielski. Jak piszą w przewodniku, cyt: "na szerokich tarasowych zboczach leżą pola i zagrody górali. Tutaj samowystarczalność od zawsze decydowała o przetrwaniu mieszkańców. Z tego powodu nad rzekami powstało wiele młynów i rozwinęła się uprawa zbóż chlebowych, głównie pszenicy. "
Dosłownie kilometr lub dwa od naszego domu znajdują się takie właśnie młyny. Dziś już nieczynne, chyba żeby były zamknięte z powodu zimy.
30.04.2017 r.
Zgodnie z legendą duński książę Briccius miał w 914 roku przejeżdżać tędy wracając z Konstantynopola, wioząc fiolki z krwią Chrystusa. Niestety zginął pod lawiną, ale okoliczni mieszkańcy znaleźli fiolki z krwią i je zachowali. Podobno tutejsze źródełko ma właściwości lecznicze, szczególnie dla chorób oczu.
Jednak okazało się, że jest tam śnieg, z czego radość miały głównie dzieci.
Podobało im się, że jest śnieg aż za bardzo, co było wkrótce widać po ich mokrych butach. Zresztą moich też.
01.05.2017 r.
Dzień był raczej pochmurny, co akurat nam się podobało, bo poprzedniego wszyscy spaliliśmy sobie twarze, a jako że miał padać śnieg na przemian z deszczem kremów z filtrem nie zabraliśmy z Polski. Chcieliśmy kupić je na miejscu, ale okazało się, że w Austrii również 1 maja jest dniem wolnym od pracy i wszystkie sklepy były zamknięte. Na szczęście pożyczyła nam krem z filtrem nasza gospodyni. Mogliśmy ruszać.
Poszliśmy do Alter Pocher.
W okolicy Heiligenblut aż do XX wieku wydobywano złoto. Alter Pocher to miejsce, gdzie zrekonstruowano średniowieczną osadę górników, który szukali tego właśnie kruszcu. W sezonie to na pewno fajna atrakcja dla dzieci, ale teraz wszystko było zamknięte na głucho.
Z doliny ponad nim rozciąga się już widok na Sonnblick, gdzie znajduje się najwyżej położna stacja pogodowa na świecie, tj na wysokości 3105 m
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz