O odwiedzeniu tego wąwozu marzyliśmy z Marcinem od lat, ale zawsze było "nie po drodze". Główny problem z nim polega na tym, że:
1. wychodzi się z jednego miejsca (Omalos), a wraca z drugiego (Agia Roumeli), co wyklucza wypożyczenie samochodu, bo trzeba by zostawić go w Omalos i po niego wrócić, co strategicznie wydaje się nie najlepszym rozwiązaniem, z uwagi na to, że przejście wąwozu w odwrotną stronę, z powrotem, musi być bardzo męczące, gdyż jest to kolejny marsz po przejściu 16 km w upale, a nadto tym razem szłoby się pod górę. Oczywiście z 10-letnim dzieckiem jest to wersja wykluczona.
2. w Grecji za czasów naszej poprzedniej tam bytności tj 15-20 lat temu rozkładów jazdy autobusów nie było w internecie, a jeśli w ogóle były to nazwałaby je umownymi. Mocno umownymi. Obecnie można nie tylko sprawdzić sobie o której są autobusy, ale nawet kupić przez internet bilet.
Jak to zrobiliśmy?
Na stronie internetowej e-ktel.com kupiliśmy z wyprzedzeniem bilety do Omalos na autobus o godzenie 6:15, co polecamy. Jest to pierwszy autobus, a z uwagi na gorąco, im wcześniej zacznie się wędrówkę tym lepiej. Autobus kosztował ok 7 Euro, nie było zniżki dla dzieci. Bilety można też kupić bezpośrednio przed odjazdem na dworcu. W sezonie jest sporo ludzi, ale jest podstawianych tyle autobusów, żeby starczyło miejsca, więc nie trzeba się martwić, że zabraknie. Do autobusu nie można wnosić jedzenia ani picia (przynajmniej w widocznych kubkach), więc dobrze jest coś wcześniej zjeść. Autobus jedzie ok 1,5 godziny. Droga jest piękna, przez góry, widokowa. Kierowcy prowadzą bezpiecznie, droga jest wygodna, dobra. Dojeżdża się do Omalos.
Na stronie internetowej e-ktel.com kupiliśmy z wyprzedzeniem bilety do Omalos na autobus o godzenie 6:15, co polecamy. Jest to pierwszy autobus, a z uwagi na gorąco, im wcześniej zacznie się wędrówkę tym lepiej. Autobus kosztował ok 7 Euro, nie było zniżki dla dzieci. Bilety można też kupić bezpośrednio przed odjazdem na dworcu. W sezonie jest sporo ludzi, ale jest podstawianych tyle autobusów, żeby starczyło miejsca, więc nie trzeba się martwić, że zabraknie. Do autobusu nie można wnosić jedzenia ani picia (przynajmniej w widocznych kubkach), więc dobrze jest coś wcześniej zjeść. Autobus jedzie ok 1,5 godziny. Droga jest piękna, przez góry, widokowa. Kierowcy prowadzą bezpiecznie, droga jest wygodna, dobra. Dojeżdża się do Omalos.
OMALOS- położone jest na wysokości 1250 m n.p.m w Górach Białych (Lefka Ori) na płaskowyżu, a właściwie powyżej płaskowyżu o tej samej nazwie.To ostatni przystanek autobusu. Jest tam też parking. Stamtąd rozpoczynamy wędrówkę. Jest tam 1 sklepik z pamiątkami, jedzeniem, piciem i WC. Jeśli możecie, weźcie ze sobą jedzenie, bo tu wybór nie jest zbyt wielki. Z interesujących rzeczy możecie tam zobaczyć skorpiona w słoiku, który podobno pochodzi z Samarii.Czy to prawda, że są tam skorpiony? Nie wiem, ja nie widziałam.
Z informacji, z których mieliśmy się okazję zapoznać przed wyjazdem, wynikało, że wejście do Wąwozu jest w Xyloskalo (Ksylaskalo). Po pobycie tam mogę powiedzieć, że nie wiem, gdzie kończy się Xylaskalo a zaczyna Omalos albo czy to po prostu to samo. Pewne jest, że autobus jadący do Omalos dojeżdża bezpośrednio na parking, poniżej którego zaczyna się wędrówka. Przy wejściu jest kasa, w której kupuje się bilety, kosztują 5 Euro od osoby, dzieci w wieku lat 10 nie płacą. Przy kasie można też wziąć bezpłatną mapę, co serdecznie polecam, pomoże w czasie wędrówki. GPS może się zgubić, z uwagi na kształt i położenie wąwozu.
W wąwozie są wyznaczone miejsca, w których można uzupełnić wodę pitną. Są dobrze oznaczone,
widoczne na ww mapie. Wodę tą piliśmy, podobnie jak wszyscy inni i dobrze się czuliśmy. Także wody zapasu zabierać nie trzeba.
Nie ma jakiego wyraźnego oznakowania szlaku, ale jest on wyraźnie wydeptany, a w miejscach, gdzie trzeba skręcić są strzałki. Oznaczone są też odległości, które pokonaliśmy, przynajmniej do starej miejscowości Samaria w sposób czytelny i odpowiadający rzeczywistym.Potem jakby jest z tym gorzej. Oznaczone są kilometry, jak też metry kolejnego kilometra.
Jeden z punktów poboru wody |
W części tych miejsc, w początkowym fragmencie znajdują się także panowie z krótkofalówkami i stacjonują osiołki. Wydaje nam się, że są to pracownicy Parku Narodowego, ale na pewno można się do nich zwrócić o pomoc. Widzieliśmy jak jeden z nich opatrywał dziewczynie nogę.
Początkowo przez długi, kamienisty odcinek szlak wiedzie mocno w dół. Nie jest gorąco, bo jest w cieniu i w naszym przypadku rano. Szlak jest zabezpieczony poręczami drewnianymi i siatkami przez spadającymi kamieniami. Maszeruje się wśród ludzi, którzy przyjechali tym samym autobusem.
Udało nam się wypatrzeć te magiczne stworzenia, wyglądają tak:
Potem wąwóz się wypłaszcza. Droga dalej jest kamienista i zaczyna być gorąco.
Dochodzi się do Samarii, niezamieszkałej już miejscowości, od której wąwóz wziął nazwę.
Jest pięknie.
Cały wąwóz w tej części rozbrzmiewa oszałamiającym dźwiękiem cykad.
Udało nam się wypatrzeć te magiczne stworzenia, wyglądają tak:
Potem wąwóz się wypłaszcza. Droga dalej jest kamienista i zaczyna być gorąco.
Dochodzi się do Samarii, niezamieszkałej już miejscowości, od której wąwóz wziął nazwę.
Zaczyna być coraz mniej cienia i coraz bardziej gorąco. Cień teraz dają imponujące ściany wąwozu.
Ale to tak naprawdę nie koniec, bo za bramą Parku ... są 2 restauracje i ... NIC. Trzeba iść dalej, ogrodzoną siatką drogą, wśród kóz. Dochodzi się do miejsca, gdzie jest następna mała tawerna i stamtąd można podjechać do Agia Roumeli za 2 Euro. Jedzie się ok 1-2 km. Jest się zmęczonym, ale nie opłaca się to za bardzo, bo to już blisko.
Wąwóz ma 16 km, wg nas i naszego GPS (który się jednak nie ma co ukrywać gubił) ma 13 km, a kolejne 3 km są już do morza. Z Weroniką zajęło nam to 6 godzin. Czy jej się podobało? NIE. Wymyśliła nawet piosenkę cyt:"Ja nie chcę tu być, bo tu jest gorąco", ale dała radę i na pewno dziecko w tym wieku fizycznie temu podoła. Trzeba oczywiście tylko zadbać, żeby piło, miało odpowiednie ubranie, buty, coś na głowę i oczywiście krem z filtrem.
AGIA ROUMELI - to maleńka miejscowość nad Morzem Libijskim, z kilkoma pensjonatami i tawernami. Spełnienie marzeń wszystkich lubiących góry-schodzisz z gór prosto do morza i możesz się w nim wykąpać. Uwaga;piasek czy może drobne kamyczki, które są na plaży są potwornie gorące, wprost nie da się po nich chodzić, więc do wąwozu, oprócz dobrych butów warto zabrać klapki i strój kąpielowy. Nie polecamy jednak tamtejszych tawern. Mają raczej unifikowane ceny, nie małe, a na pewno nie odpowiadające jakości jedzenia.
Z Agia Roumelii można się wydostać TYLKO PROMEM. Nie da się tam dojechać samochodem. Oto zdjęcie rozkładu promów w sezonie letnim 2016:
Pływają do Chora Sfakion i Paleochory. Nie ma ich jak widać wiele. Polecam popłynąć do Chora Sfakion, bo tam czekają autobusy do m.in. Chanii. Czekają na prom, więc się nie spóźnimy. Niestety jak się okazało do Paleochory popołudniowy prom przypływa po odjeździe autobusu. Weźcie to pod uwagę przy planowaniu wycieczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz